Pierwszym spektaklem Krzysztofa {#os#8022}Warlikowskiego{/#}, jaki zobaczyłem, był {#re#4816}"Roberto Zucco"{/#} w poznańskim Teatrze Nowym, sztuka jednego z najwybitniejszych francuskich dramaturgów Bernarda-Marie {#au#1334}Koltesa{/#}. Reżyserując ten trudny tekst o seryjnym mordercy bez motywu, Warlikowski połączył talent do realizmu z wyczuciem metafory, co upoważniło mnie do obwieszczania narodzin nowego zjawiska w polskim teatrze. Po trzech latach znów oglądam sztukę Koltesa w reżyserii Warlikowskiego, ale tym razem mam wrażenie, że reżyserował inny człowiek. "Zachodnie wybrzeże", wystawione w 1986 roku, na trzy lata przed śmiercią chorego na AIDS autora, jest sztuką do bólu konkretną. Trudno o bardziej konkretne miejsce niż opuszczony hangar koło portowego nabrzeża w Nowym Jorku, w którym gnieżdżą się emigranci, i o bardziej konkretną sytuację niż samobójstwo bogatego człowieka, który dla lokatorów tego zakazanego miejsca jest jak wygran
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 239