"Śmierć komiwojażera" Arthura Millera w reż. Kazimierza Kutza na scenie warszawskiego Teatru Małego. W Przegladzie pisze Paulina Witek.
Amerykańska klasyka do opisania dzisiejszej Polski? Jak najbardziej. I to pomimo Manhattanu rysującego się w tle scenografii. Historia starzejącego się komiwojażera Will'ego Lomana, który nie zdołał się dorobić, świetnie opisuje mechanizmy rynku, dobrze już nam znane: życie na kredyt, bezrobocie, procenty, konkurencję... Ale w inscenizacji Kazimierza Kutza równie ważny jest rozpad rodziny. Loman, w genialnej kreacji Janusza Gajosa, to człowiek, który poniósł życiową klęskę, ale uparcie walczy o odrobinę szacunku, i boleśniej odczuwa upadek z piedestału głowy rodziny niż utratę pracy. Gajos ma na scenie godnych partnerów - Wojciecha Malajkata i Zbigniewa Zamachowskiego w rolach synów Lomana - Biffa i Happy'ego - oraz Annę Seniuk jako ich matkę, Lindę. Fantastyczne aktorstwo w świetnej reżyserii - taka uczta w teatrze nie zdarza się często.