"Marat/Sade" w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Monika Kwaśniewska w "Didaskaliach-Gazecie Teatralnej".
Ten spektakl wydaje się pod względem formalnym przełomem w twórczości Kleczewskiej. Nie ma tu tandety dnia codziennego, przebojów muzycznych, kiczowatych kostiumów. Reżyserka uwzniośla estetykę: odwołuje się do kultury wysokiej - opery, malarstwa. Z wielości form i strategii ich stosowania powstaje jednak wrażenie, że Kleczewska ze śmietnika popkultury zabiera nas na śmietnik kultury - więc jedynie poszerza perspektywę. Czy taka strategia działa na korzyść spektaklu? Tak, jeśli owocuje udaną próbą porzucenia sprawdzonych środków artystycznych i narosłych wokół teatru Kleczewskiej schematów interpretacyjnych. Nie, gdyż poszerzenie perspektywy nie idzie tu jednak w parze z jej pogłębieniem. Wręcz przeciwnie, "Marat/ Sade" porusza chyba zbyt wiele fundamentalnych tematów, a w rezultacie raz formułuje ogólne, kategoryczne sądy, nie poprzedzone procesem intelektualnym, innym razem mnoży możliwości, nie prowadząc do żadnej konkluzji. Od widza wyma