Pierwszy serial teatralny trwa w najlepsze. Było już intrygująco, nudno, wyraziście, nieciekawie. Jak to w serialach bywa. Cóż, są momenty, w których człowiek już wie, że serial go nie bawi. Ale też nie kończy się ich oglądania tuż przed finałem. Zobaczymy, co nas czeka w ostatnim odcinku - pisze Łukasz Gazyr w Dzienniku Polskim.
Na deski Łaźni Nowej weszła trzecia część spektaklu "Klątwa. Odcinki z czasów beznadziei". "Sabat dobrego domu" - bo taki tytuł nosi trzeci odcinek teatralnej serii Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego - ma wszystkie zalety i wady dwóch poprzednich części. Jest to głos wyrazisty, mocny, politycznie niepoprawny, publicystyczny. Właśnie za to duet Strzępka-Demirski zyskał uznanie. Ale też coraz częściej można mieć wrażenie, że ich spektakle są niedopracowane. Jakby momentami nie wiedzieli, o czym tak naprawdę chcą opowiadać. Pierwsza część intrygowała, a skakanie pomiędzy tematami i wątkami fabularnymi jeszcze nie dziwiło, bo każdy fan seriali wie, że pierwszy odcinek to zawiązanie akcji. Ale w miarę jak wchodzi się w historię, powinna ona nieco okrzepnąć, obrać kierunek. Tymczasem w łaźniowym serialu kolejne odcinki wyjaśniają niewiele. Akcja rozłazi się w różnych kierunkach, przeciągają się kolejne sekwencje (Dymecki "eksportu