Oferta artystyczna dla dzieci z roku na rok się wzbogaca - zarówno w dużych, jak i w mniejszych ośrodkach. Na jaką teatralną inicjację mogą dziś liczyć mali widzowie? - pisze Szymon Kazimierczak w Teatrze.
Dzieci to lwia część publiczności, która codziennie zapełnia setki miejsc na widowniach polskich teatrów. Uczestnicząc w porannych spektaklach dla przedszkoli i szkół, warto czasem wyobrazić sobie, że obecni tam widzowie, których w środowisku niektórzy nazywają dziś pieszczotliwie "rajtuzami", już za moment będą dorośli i przyprowadzą do teatru własne dzieci. Warto wyobrazić sobie perspektywę jeszcze bardziej abstrakcyjną: niektórzy z nich wyrosną na przyszłych artystów, dyrektorów teatrów, krytyków, a nawet urzędników, którzy niedługo będą dzielić publiczne pieniądze na kulturę. Zanim jednak to się stanie, w maluchach musi wykształcić się zawczasu potrzeba uczestnictwa w kulturze, by jako dorośli mogli podejmować w tej dziedzinie samodzielne wybory. W świecie nastawionym na mierzalne i policzalne wartości poświęcanie czasu na coś tak dalece niepraktycznego jak sztuka nie jest ani oczywiste, ani nawet - z pewnego punktu widzenia