Gdy w 1980 roku odbyła się w New Haven premiera dwu jednoaktówek Arthura Millera "Elegia dla pewnej pani" i "Coś jakby historia miłosna" obwieszczono, że amerykański dramatopisarz i zmienił kurs. Ale nie było to, jak sądzono w pospiesznych recenzjach, zerwanie z dotychczasową problematyką. Tematy natury moralnej, społecznej, politycznej nie przestały interesować go nigdy. Chciał jedynie pokazać, że mogą równie dobrze dziać się w kameralnej scenerii, w ścisłym także w sensie fizycznym - związku dwojga ludzi. Swój osąd krytyka zrewidowała szybko. Zauważono, że Arthur Miller o tych samych problemach mówi po prostu inaczej. Nie zabrakło w obu prezentowanych miniaturach, podstawowej dla tej twórczości, relacji między fikcją a rzeczywistością. Bohaterowie Millerowskich sztuk na ogół nie wyczuwają granicy między obu światami. Są marnymi graczami. Za bardzo utożsamiają się z odtwarzaną przez siebie rolą. Żyją w próżni, w św
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Ludowy nr 145