"Detroit. Historia ręki" w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak w serwisie Teatr dla Was.
Nie takie to Detroit znowu martwe i wyludnione. Wystarczy zajrzeć do Internetu, by się przekonać, że miasto na oko dalej funkcjonuje. Więcej, tętni życiem, błyszczy neonami. Myślę, że ma szanse przetrwać. Podobnie jak Łódź i Bydgoszcz, którym dość ciemną przyszłość na konferencji prasowej wieszczyła też jedna z realizatorek spektaklu. Ale nie chcę tu za bardzo polemizować z samym przesłaniem przedstawienia, bo musiałabym, jak Wiktor Rubin oraz Jolanta Janiczak pojechać do Stanów i zobaczyć wszystko na własne oczy. Póki co, zajmę się więc wizją sceniczną tej amerykańskiej "katastrofy". Pomysł na zabudowę sceny wspaniały. Taki rozmach inscenizacyjny rzadko się w teatrze spotyka. Scenograf, Michał Korchowiec, wykorzystuje wszelkie zakamarki zaplecza teatralnego i widowni, by stworzyć przestrzeń symbolizującą nie tylko fabrykę, ale też ulice i place wielkiego miasta. Na rozpostartych w różnych wnękach ekranach przez cały czas trwają