- Młodzi twórcy nie wiedzieć czemu zmuszają aktorów do ekwilibrystyki fizycznej: skoków, krzyków, rozbierania się do naga. Być może, zamiast takich eksperymentów na dziele literackim, powinni usiąść i napisać coś samemu i wystawić to z gimnastyką poranną - mówi reżyser Olga Lipińska w rozmowie z Małgorzatą Iskrą z Gazety Krakowskiej.
Małgorzata Iskra: Jakiego teatru obecnie najbardziej potrzebują widzowie? Olga Lipińska: - Na pewno dobrych spektakli, w których o coś chodzi. Wydaje mi się, że teatr znalazł się na zakręcie. Chodzę na przedstawienia młodych twórców teatralnych i często ogarnia mnie przerażenie. Epatowanie widzów efektami czy formą - taką, która nie służy myśli, powoduje, że czasem kompletnie nie wiem, o co im chodzi. A reżyser jest po to, żeby wyjaśniać, aby pokazać spektakl tak, by publiczność zrozumiała przesłanie. Na przykład, żeby Szekspir, który ma trudny język dla współczesnego odbiorcy, był dzięki interpretacji czytelny. Nie jestem przeciwniczką młodych twórców. Oni mają swój świat, swoje spojrzenie i muszą dostać szansę wypowiedzi artystycznej. Widzę jednak, że cała plejada młodych reżyserów robi takie spektakle, które mogą zniechęcić widzów do teatru. - Obawiam się, że po części wynika to z dosłownego przyjęcia do wiadomości