Janusz Kołakowski (52 l.) z Bródna o Powszechnym wie wszystko. Obudzony w środku nocy, w mig poda wymiary podestu dla aktorów. Powie, ile osób mieści widownia i jak długi jest kanał dla orkiestry. Nic dziwnego. W Teatrze Powszechnym pracuje 27 lat! - Nie wyprowadzę się stąd nigdy, tak jak i z Bródna! - deklaruje. O kierowniku technicznym warszawskiego Teatru Powszechnego pisze Agata Rowińska w Super Expressie.
- Reżyser i scenograf mają często wizję rozbudowywania dekoracji na scenie, a ja ich muszę przed tym powstrzymywać - śmieje się pan Janusz, który jako jedyny w teatrze wie, ile taka scena może wytrzymać. Dlatego jego obecność jest obowiązkowa przy projektowaniu wystroju do przedstawienia. Dekoracja powstaje pod jego komendą. On potem odpowiada za jej jakość i wygląd. - Przez tyle lat nie miałem żadnej wpadki - zapewnia. - Makieta nigdy nie spadła aktorowi na głowę - uśmiecha się. To dlatego, że pan Janusz - jak twierdzi - kocha teatr i to, co robi. Miłością do Powszechnego zapałał w 1977 roku jako... strażak. Jednostka wyznaczyła go jako dyżurnego do obstawy przy spektaklu. - Jakiś pracownik zaplecza zachorował i poproszono mnie, bym przesunął do góry szklaną ścianę przy scenie - opowiada obecny kierownik. - Gdy to zrobiłem, powiedziałem sobie: koniec, chcę tu pracować! I stało się. Pan Janusz zaczął jako montażysta dekor