EN

16.06.2023, 11:16 Wersja do druku

Teatr zapaleńców

Z Jackiem Malinowskim, dyrektorem Białostockiego Teatru Lalek, rozmawia Urszula Śleszyńska na łamach „Kuriera Porannego”.

fot. Bartek Warzecha

BTL był kiedyś nazywany „teatrem zapaleńców". Czy ci zapaleńcy po tych 70 latach nadal tu są?

Myślę, że tak. Pytanie, jak rozpatrujemy to pojęcie. Kiedyś wiązało się ono z tym, że trzeba było włożyć mnóstwo wysiłku w to, by taką instytucję jak teatr uruchomić i prowadzić. Rzeczywistość Polski odbudowującej się po II wojnie światowej nie była łatwa. Później również, w czasach poprzedniego systemu, trudno było działać. Myślę, że dzisiaj ci zapaleńcy również tutaj pracują, tylko być może to pojęcie należałoby rozpatrywać bardziej w kontekście sztuki i myślenia o współczesnym teatrze lalek.

Ten teatr przeszedł bardzo długą drogę - od takiego stricte amatorskiego, po w pełni profesjonalny teatr lalkowy.

Tak, myślę że każda instytucja ma lub powinna mieć taką linię ewolucyjną. Faktycznie było tak, że Piotr Sawicki budował ten teatr jeszcze w ramach ruchów amatorskich. Teatr lalkowy w Polsce dopiero się rozwijał. Na przełomie lat 60. i 70. zaczęły powstawać szkoły kształcące profesjonalnych aktorów lalkarzy. I tak ziarnko do ziarnka - pokolenia wychowane już w tradycji akademickiej budowały tę mocno profesjonalną jakość. Dzisiejszy białostocki teatr to w zasadzie w stu procentach kadra wychowana przez niegdysiejszy Wydział Sztuki Lalkarskiej, czyli dzisiejszą Filię Akademii Teatralnej w Warszawie. I oczywiście większość naszego zespołu to dziś również kadry nauczycielskie, wykładowcy tejże uczelni. Stąd możemy mówić, że jest to taka super profesjonalna grupa, która nie tylko praktykuje zawód, doskonali warsztat aktorski, ale też poszukuje nowych języków teatru lalkowego.

Teatr świętuje 70-lecie istnienia licząc od roku 1953, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się w roku 1937, kiedy to Piotr Sawicki, mechanik-ślusarz, wraz z Heleną Pacewicz, nauczycielką, założyli Międzyszkolny Teatr Lalek...

Tak, ten 1953 rok dotyczy powstania instytucji. Wtedy teatr zyskał prawa instytucjonalne. Natomiast faktycznie, wcześniej ten teatr funkcjonował w różnych okolicznościach. Być może miał on wymiar nieco amatorski, bo lalkarze brali się praktycznie z ulicy. Nie mieli szkół, za to mieli miłość do plastyki i takich środków wyrazu jak lalka teatralna. Lalkarze krążyli po miastach, wzajemnie się podglądali i wzajemnie się tą pasją zarażali. Piotr Sawicki był wszechstronnie utalentowanym człowiekiem. Pisał wiersze, malował, rysował, tworzył lalki, pracował nawet w przestrzeni reklamy przedwojennego i powojennego Białegostoku. Widać, że jak gąbka chłonął fluidy artystyczne. Podobnie chyba stało się z lalkarstwem -na tyle go pochłonęło, że dołożył wszelkich starań by ten instytucjonalny teatr powstał.

Wspomniał pan o tym, że lalkarze jeździli między miastami.

Powiem więcej -jeździli pociągami, z walizkami wypełnionymi nie tylko lalkami, ale też sprzętem. Zamiast reflektorów wozili na przykład lampy naftowe. Teraz to wszystko bardzo się zmieniło. Scena jest zmechanizowana, sprzętu nie brakuje.

Jak teraz wygląda BTL i do kogo adresowana jest jego oferta artystyczna?

BTL również w ostatnich latach przeżywał metamorfozę, bo wyremontowaliśmy tak naprawdę wszystkie sceny i zakupiliśmy masę dobrego sprzętu. Mamy zapadnie, zostały wymienione fotele na widowni, zamontowaliśmy klimatyzację. Udało nam się stworzyć bardzo komfortowe warunki, i dla widzów, i dla tych, którzy tworzą teatr. BTL to instytucja w pełni z XXI wieku, chociaż oczywiście wiemy, jak szybko świat się zmienia pod kątem technologicznym, więc nie możemy powiedzieć, że to jest koniec inwestycji. Musimy śledzić to, co nas otacza i wciąż się rozwijać. Mam wrażenie, że tak może wyglądać teatr totalny. Przynajmniej taką wizję miałem, kiedy rozpoczynałem w pracę w BTL. I tak krok po kroku ku temu zmierzamy. Gramy repertuar klasyczny i współczesny, spektakle z lalkami klasycznymi, ale też takimi, które wynikają z rozmaitych eksperymentów. Pojawiają się też w naszych murach spektakle żywoplanowe. Estetycznie też jest bardzo szeroko - od bajek dla najmłodszych, po duże przedstawienia, widowiska dla dorosłych. W tym sezonie pokusiliśmy się i o musical, który powstał na bazie legendy o Hotelu Ritz. Ale też sięgnęliśmy do klasyki polskiej komedii, czyli „Zemsty" Aleksandra Fredry. Za nami też ostatnia w tym sezonie premiera monodramu, czyli małej kameralnej formy, gdzie jedna z naszych aktorek, Łucja Grzeszczyk, ukazała nam swój wielki talent aktorski.

W teatralnej piwnicy niedawno otworzyliście studio nagraniowe „Świerszcz".

Tak, to też mrugnięcie okiem w kierunku jubileuszu. Bo przecież dzisiejszy BTL kiedyś miał nazwę Świerszcz, a nazwa BTL funkcjonuje od grudnia 1971 roku.

Co będzie się działo w waszym studiu nagraniowym?

Pandemia udowodniła, że dobrze być samowystarczalnym. To właśnie wtedy zakiełkowała idea studia. Zainwestowaliśmy w sprzęt i działamy już od kilku miesięcy. Nagrywamy muzykę do spektakli, nie musimy teraz robić tego na zewnątrz. Nagrywamy też piosenki. Pokusiliśmy się właśnie o nagranie dwóch płyt jubileuszowych, którymi będziemy się chcieli podczas festiwalu podzielić. Będą to płyty z piosenkami ze spektakli dla dorosłych i dla dzieci. Być może za kilka miesięcy te płyty, które teraz są wydawnictwem promocyjnym, uda się wprowadzić w system komercyjny i będzie je można je kupić nawet on-line.

Wspomnieliśmy o Piotrze Sawickim, ale takich znaczących postaci w historii BTL-u jest więcej...

Ten teatr kumuluje takie osobowości. Na pewno byli nimi dyrektorzy i kierownicy artystyczni tej instytucji. Po Piotrze Sawickim była Joanna Piekarska, która w zasadzie dokonała profesjonalizacji zespołu. Wówczas zaczęli przybywać tutaj zawodowcy, między innymi późniejszy dyrektor Krzysztof Rau. Rau był osobowością wybitną jeśli chodzi o środowisko lalkarskie. Można powiedzieć, że jest on ojcem założycielem białostockiego środowiska lalkarskiego. To on tak naprawdę doprowadził do tego, że budynek BTL został zbudowany od fundamentów.

Ten, w którym do tej pory mieści się teatr.

Dokładnie tak. Był on oczywiście modyfikowany w ostatnich 20 latach dzięki środkom unijnym, ale faktem jest to, że Krzysztof Rau wybudował od fundamentów pierwszy po wojnie budynek teatru lalkowego. Wszystko jest tutaj przemyślane - i scena, i sala prób, i zaplecze. Krzysztof Rau zbudował też mocny zespół aktorski. To on doprowadził też do powstania Wydziału Sztuki Lalkarskiej tutaj, w Białymstoku. Ten zbudowany przez niego zespół stał się wizytówką Białegostoku, ale też lalkarstwa w Polsce. Myślę, że od tamtego momentu ten zespół się zmienia, ale nieustannie jest bardzo silny. Ten teatr to coś więcej, niż zakład pracy. Jest tu szczególna energia i profesjonalizm. Po panu Krzysztofie pojawili się Wojciech Kobrzyński i Wojciech Szelachowski, którzy również pod kątem artystycznym, a zwłaszcza muzycznym, wznieśli ten teatr o poziom wyżej. Potem był Marek Waszkiel, który z kolei po wejściu Polski do Unii Europejskiej otworzył tę instytucję na współpracę międzynarodową. I teraz jestem ja (śmiech). Staram się te wszystkie nitki połączyć i pragnę prowadzić współczesną, nowoczesną instytucję, teatr lalkowy totalny, gdzie aktor lalkarz mieni się wieloma talentami: animuje wszelkie formy, śpiewa, tańczy, gra bez żadnych kompleksów w planie dramatycznym, gdzie aktor lalkarz jest autentycznym twórcą.

Łączy pan nitki, a teraz, wraz z włodarzami miasta, będzie pan honorował Piotra Sawickiego. Już 18 czerwca Białystok zyska nową aleję.

Tak. To efekt kilkuletnich starań. 18 czerwca otworzymy tuż przed teatrem Aleję Lalkarzy imienia Piotra Sawickiego. To ukłon w stronę założyciela teatru, pozytywnego zapaleńca, ale też człowieka wielu talentów, artysty i patrioty. Bo przecież Piotr Sawicki brał aktywnie udział w działaniach wojennych w trakcie II wojny światowej. Myślę, że to bardzo istotne, żeby przypominać tego typu osobowości, szczególnie młodym pokoleniom. Wydamy też publikację poświęconą Piotrowi Sawickiemu w naszej serii Nasz BTL. Ta pozycja będzie nosiła tytuł „U źródeł". To jest właśnie nasze źródło - Piotr Sawicki, który z wielką determinacją pracował, by w 1953 roku odebrać dokument otwierający instytucjonalną działalność teatru.

Co jeszcze czeka nas w ramach jubileuszu?

Otworzymy też w foyer teatru wystawę poświęconą Piotrowi Sawickiemu, odbędzie się oficjalna uroczystość, podczas której będziemy sobie wzajemnie dziękować za te przepracowane wspólnie lata. Będziemy na pewno wspominać i oczywiście świętować. Specjalnie na tę okazję Marcin Nagnajewicz przygotuje jazzowy koncert. Ten dzień będzie też jednym z dni festiwalowych, bo dwa dni wcześniej, 16 czerwca, otwieramy kolejną, jubileuszową, piątą edycję Festiwalu „Metamorfozy Lalek".

Tytuł oryginalny

Teatr zapaleńców. BTL świętuje 70 lat!

Źródło:

„Kurier Poranny” Nr 115

Autor:

Urszula Śleszyńska

Data publikacji oryginału:

16.06.2023