Zacznijmy od końca: bohaterowie sztuki Ariela {#au#2032}Dorfmana{/#} "Śmierć i dziewczyna" Paulina i Gerardo schodzą ze sceny i siadają w pierwszym rzędzie na widowni. Trzeci z jej bohaterów, więzienny kat Pauliny, siedzi kilka rzędów dalej; z mroku teatralnej sali wydobywają ich punktowe reflektory. Roberto wstaje i kłania się Paulinie, która właśnie go zauważyła. Na rozbrzmiewający kwartet Schuberta nakłada się przeraźliwy, wibrujący krzyk kobiety; trwa dłużej niż cichnąca muzyka, a nawet znacznie dłużej niż odmierzana w sekundach jego fizyczna słyszalność. Ten krzyk rozlega się z widowni, nie ze sceny, i jest dokładnie tym zakończeniem, którego nie znalazł Dorfman proponujący inscenizatorom swej sztuki, by opuszczali w finale jakieś monstrualne zwierciadło, w którym przejrzałaby się widownia; jakby nie był nim teatr i to od tak dawna, że być może tym, którzy zdają się dziś ignorować ten fakt, należy się już odrobina wyro
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1