Najbardziej podoba nam się to, co już znamy. Także w teatrze. Dlatego dyrektorzy kolejnych scen próbują przyciągnąć publiczność serwując jej filmowe przeboje, które zdążyła polubić.
- Film spłaca swoje długi wobec teatru. Wcześniej to kino żerowało na scenie, filmowcy adaptowali broadwayowskie hity. Teraz zaczyna być odwrotnie - mówi Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego. Prestiżowa pozycja teatru sprawiała, że był naturalną inspiracją dla twórców filmowych, którzy sięgali po sprawdzone scenariusze i werbowali lubianych przez publiczność aktorów. Role się jednak odwróciły, bo teatr jest powoli spychany z piedestału i coraz częściej kojarzony z rozrywką. Twórcy, którzy sukces komercyjny chcą osiągnąć bez ponoszenia zbędnego ryzyka, sięgają właśnie po przeboje kinowe. Sprawdzona marka to minimalne ryzyko. Tym bardziej że Polacy polubili chodzenie do kina. Po kilku latach stagnacji w tej branży zeszłoroczna frekwencja była rekordowa. Kupiliśmy 38 mln biletów, najwięcej od końca lat 80. Znany z filmu tytuł to dla spektaklu także darmowy PR. - W ten sposób teatr ma z głowy cały marketing - uważa Nowak. Rosn�