- Minister stawia nas pod ścianą, ucieka przed podjęciem decyzji i umywa ręce od odpowiedzialności. Bawi się w głuchy telefon i stosuje rozmaite wybiegi, kiedy tak naprawdę sprawa jest prosta: wstrzymanie dotacji to kara za "Klątwę" - z Tomaszem Kireńczukiem, kierownikiem programowym festiwalu Dialog - Wrocław, rozmawia Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Magda Piekarska: Co się tak naprawdę stało? Minister kultury wstrzymał finansowanie festiwalu czy - jak często bywa - podpisywanie umowy się ślimaczy? Tomasz Kireńczuk: - Mail, który we wtorek, o godz. 23.36 dostałem z Departamentu Mecenatu Państwa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, wskazuje jasno, że mamy do czynienia ze wstrzymaniem dotacji. Oto urzędnicy oczekują, że 18 dni przed rozpoczęciem festiwalu wznowimy starania o podpisanie umowy. To są fatalne procedury i standardy. Ale w stanowisku MKiDN nie ma mowy o "Klątwie". Tymczasem traktujesz tę decyzję jako rodzaj cenzury. Miałeś wcześniej sygnały, że spektakl Oliviera Frljića jest źle widziany na festiwalu? - Nieoficjalnie tak, zaczęły do mnie docierać po wrześniowej konferencji prasowej, kiedy ogłosiliśmy, że chcemy pokazać "Klątwę". A we wtorek jasno powiedział mi o tym w rozmowie telefonicznej Kacper Sakowicz z gabinetu politycznego ministra kultury. Usłyszałem, że ak