- Spotykamy się w Krakowie przy okazji polskiej premiery Pańskiego dramatu o Tamarze Łempickiej. Jak zastaje Pan nasze miasto po latach nieobecności? - Z Polski wyjechałem co prawda osiemnaście lat temu, ale odwiedzam ją dość regularnie. Kraków jest coraz piękniejszy i to stanowi powód mojej radości, ale z przykrością stwierdzam, że teraz o wiele dotkliwiej odczuwam tu różne "brudy" - w życiu publicznym i codziennym, a także pogłębiającą się biedę. Po dłuższym niewidzeniu - ostrzej widać. Dostrzegam też napięcie, nawet rodzaj nienawiści pomiędzy ludźmi, ugrupowaniami politycznymi; intelektualnymi. Pogłębiającą się dezintegrację polskiego społeczeństwa. I to również wśród elit kulturalnych, artystycznych, które izolują się od społeczeństwa. Skoncentrowane są na sobie i na pazernym wydzieraniu kawałków przestrzeni życiowej czy dóbr materialnych. - Więcej smutku Pan zastał wśród rodaków? - W
Tytuł oryginalny
Teatr wspólnoty widzę ogromny
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 148