Na pierwszy rzut oka teatralny rok 2007 nie przyniósł żadnych spektakularnych wydarzeń, nowych mód. Czas uspokojenia. Może dlatego minionych 12 miesięcy zapisze się ludziom polskiego teatru na plus. Jako czas, kiedy udało nam się odróżnić ekscesy od zjawisk w istocie znaczących - pisze Jacek Wakar w Dzienniku - Kulturze.
Zwycięstawa: Najwięcej do powiedzenia ma dziś pokolenie 40-latków. Krzysztof Warlikowski na brak różnej maści chwalców nie mógł narzekać, ale dopiero kiedy wsłuchał się w siebie, zaczął reżyserować arcydzieła. Najpierw był "Krum", a teraz "Anioły w Ameryce" Kushnera [na zdjęciu scena ze spektaklu] - epicki i intymny spektakl, w którym przegląda się nie dzisiejsza Polska, a świat naszych czasów. Próżno w nim szukać doraźnej publicystyki, manifestów politycznej niepoprawności. Wielki teatr, doceniony przez świat. Znakomite przedstawienia zanotowali też Marek Fiedor, Piotr Tomaszuk, Piotr Cieplak, Paweł Miśkiewicz. Od nich w polskim teatrze dziś zależy najwięcej. Wielki powrót Mrożka i Jarockiego. To Jerzy Jarocki miał reżyserować prapremierę "Miłości na Krymie" Sławomira Mrożka w krakowskim Starym Teatrze. Wtedy do tego nie doszło, udało się dopiero teraz na narodowej scenie. To mistrzowi Jarockiemu, który poprzestawiał w sztuce akce