Przedstawienie fredrowskiego "Męża i Żony" w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego, w wykonaniu kwartetu artystów "Teatru Polskiego" pod nieśmiertelną dyrekcją Arnolda Szyfmana, jest jednym z tych zachwycających przedstawień, które na zawsze zostają w pamięci widza i w miarę jak czas upływa, coraz jeszcze pięknieją, tak jak w mojej pamięci wypiękniał dawny lwowski "Pan Jowialski" z Fisterem i Gostyńską, Feldmanem i Jasiem Nowackim. Może za pięćdziesiąt lat któryś z naszych podrastających będzie mówił swoim wnukom: Ja widziałem Romanównę jako Elwirę! Kreczmarową w roli Justysi! Starego Mileckiego! Wiecie gdzie? W Londynie! "Mąż i Żona", raczej krotochwila niż komedia, nie jest, wśród arcydzieł Fredry, klejnotem pierwszej wody. Język gdzieniegdzie tylko zdobywa się na wspaniałą, rytmiczną lapidarność "Zemsty". Winna tu zapewne niefortunna kombinacja wiersza jedenastozgłoskowego naprzemian z ośmiozgłoskowcem, te dwa rodza�
Tytuł oryginalny
Teatr Warszawski w Londynie
Źródło:
Materiał nadesłany
The Polish Daily & Soldiers Dail