Kiedy dobrych kilka lat temu teatr zaangażowany wtargnął na polskie sceny teatrów repertuarowych, w życiu teatralnym zawrzało. Coś wybuchło. Fajerwerk. Temperatura dyskusji wokół misji teatru wzrosła, pojawili się zapalczywi obrońcy i zagorzali przeciwnicy zaangażowania politycznego i społecznego. "Teatr w słusznej sprawie" rozkochał w sobie jednych, inni prognozowali mu rychły upadek, zarzucając uproszczenia, brak warsztatu, plakatowość i tanią publicystykę. Zasięg, siła, dynamizm - wszystkie cechy zjawiska zwiastowały jego rychły koniec, równie gwałtowny jak narodziny. Taka już jest natura fajerwerków. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Dlaczego teatr zaangażowany ma swój dobry czas właśnie teraz i co powoduje, że wciąż się rozwija? Czym jest - skoro okazał się nie tylko jednosezonową modą? Co go wyróżnia? Jak oddziałuje na świadomość społeczną? Na czym polega jego atrakcyjność? Pytałam o to reżyserów i dramaturgów. Cz
Tytuł oryginalny
Teatr w słusznej sprawie
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia-Gazeta Teatralna Nr 81