"Czarna komedia" Petera Shaffera, którą zespół warszawskiego Teatru Dramatycznego zainaugurował na scenie Teatru "Wybrzeże" w Gdańsku imprezy Sopockiego Lata, jest właściwie sztuką w negatywie. Rozpoczyna się w egipskich ciemnościach, w których jednak aktorzy poruszają się z naturalną swobodą -gdyż wedle scenicznej konwencji w miejscu akcji panuje światłość. Potem scena rozbłyska, a aktorzy zaczynają poruszać się po omacku, bowiem - jak przekonujemy się z treści - przepaliły się elektryczne bezpieczniki. Będą tak, biedacy, poruszali się po omacku przez cały czas trwania sztuki - zachowującej zresztą, wedle klasycznej reguły, jedność miejsca, czasu i akcji. Tak zawiązana intryga opiera się na konwencji, której rodowód sięga ponoć klasycznej opery chińskiej: autor mnoży beż końca niemal komplikacje wątku. Otrzymujemy komedię sytuacyjną, bliską farsie. Farsa według Larousse'a, to siekane mięso z przyprawami, którym na
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Bałtycki" nr 162