Kończy się Rok Wyspiańskiego. Grudniowy finalny festiwal zgromadził w Krakowie dawniejsze i nowe spektakle. Pootwierano wystawy, odbyto sesje i imprezy plenerowe. Było bogato. Czy także mądrze, odważnie i nowatorsko, na skalę bohatera obchodów? Oto trzy punkty widzenia naszych [Przekroju] autorów [Jacka Sieradzkiego, Tadeusza Nyczka i Łukasza Drewniaka] na skuteczność Wyspiańskiego dzisiaj.
Jacek Sieradzki Wyzwanie " Wyzwolenia" Tego się właściwie nie da grać. Tej sztuki sprzed stu pięciu lat, zanurzonej w anachronicznej symbolice, kapryśnej, niekonsekwentnej, niekonkluzywnej, rozmywającej puenty w niedopowiedzeniach, poetyckich wzlotach, wierszowanych didaskaliach. Jednak nie grać tego - niepodobna. Bo "Wyzwolenie" to wciąż najśmielszy, mówiąc modnym językiem, projekt polskiej sztuki scenicznej wszech czasów. Kipiący niedoścignioną, wiecznie żywą i wściekłą niezgodą na tandetę i banał, pozę i blichtr, kabotynizm i układność. Na sprowadzanie do parteru każdej świętości i mądrości, na bezwstydne samochwalstwo, kaznodziejstwo i pouczalstwo, na puszenie się wobec słabszych wraz z kłanianiem się w pas mocniejszym. Na teatr pozorów pod szyldem "Polska współczesna". "Chcę działać" - mówi Konrad do aktorki. "Wiem, rozumiem: gestem" - słyszy odpowiedź. "Czynem!" - upiera się idealista. "Gestem" - gasi go rozmówczyni. W tych cz