- Jerzy Grotowski zapytał syna, czemu tak rzadko przychodzi do teatru? A on odpowiedział, że teatr to pralnia. Bowiem skojarzył sobie, że jak przychodzę z teatru, jestem zmęczona, jak po dźwiganiu rzeczy z pralni. Coś w tym jest - mówi MAJA KOMOROWSKA, aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie.
W 1960 r. ukończyła PWST w Krakowie, przez kilka lat była w zespole Jerzego Grotowskiego, potem grała w teatrach wrocławskich, a od 1972 r. związana jest z Teatrem Współczesnym w Warszawie. Jest również pedagogiem Akademii Teatralnej im. Zelwerowicza w Warszawie i autorką pamiętnika "31 dni maja". Niedawno aktorka gościła na XXIII Gorzowskich Spotkaniach Teatralnych. Wystąpiła razem z Wiesławem Komasą w spektaklu "Mimo wszystko" [na zdjęciu], opowiadającym o życiu legendarnej francuskiej aktorki Sary Bernhardt. W swojej książce "31 dni maja" napisała pani, że im dłużej gra na scenie, tym większą ma pani tremę. Ale ma pani na nią pewną receptę. To "granie za kogoś". Tak jak dzieci jedzą kolejne kęsy: "za mamę", "za tatę". - Wiem, że to zabawne. Ale to prawda. Zwłaszcza, kiedy jest trudno, myślę sobie: gram za ciebie synku albo za coś ważnego. To mnie uspokaja. W swoich wspomnieniach opisała pani zabawną rozmowę swego pięcioletniego