- Cierpienie jest istotą teatru. Aktor ma pośredniczyć w tym cierpieniu, urzeczywistnić je swoim ciałem. To taki antyczny ludzki ból - rozmowa z Romeo Castelluccim w portalu dwutygodnik.com.
DOROTA SEMENOWICZ: Spektakl "Attore, il tuo nome non esatto" to efekt warsztatów, które prowadziłeś w 2011 roku na Biennale w Wenecji. W przedstawieniu aktorzy wcielają się w osoby poddawane egzorcyzmom. Wchodzą pojedynczo, włączają nagranie, ich ciała zaczynają się spazmatycznie wykręcać. Zwykle nie pracujesz z aktorami, ich rola jest bardzo ograniczona, nigdy nie są też tak ekspresyjni jak tutaj. Powtarzasz często, że koncepcja twoich spektakli jest gotowa, zanim przystąpisz do prób, że próby nie są dla ciebie momentem twórczym. Czy tu było inaczej? ROMEO CASTELLUCCI: Rzeczywiście ten spektakl powstawał w sposób szczególny. Pomysł przyszedł, gdy dowiedziałem się o istnieniu archiwum zjawisk paranormalnych. Zarejestrowano tam głosy ludzi opętanych, mówiących dziwnymi językami, głosy "nie z tego świata". Te nagrania były punktem wyjścia. Aktorzy mieli wybrać sobie po jednym głosie i temu głosowi użyczyć swojego ciała. Na tym miało poleg