- Teatr i kino są częściowo opanowane przez filistrów i drobnomieszczan - ludzi bojących się głośno mówić. Polskie teatry grają odważne sztuki obyczajowe sprzed lat. Na palcach jednej ręki można policzyć ważne dramaty współczesne napisane przez Polaków - mówi Wojciech Tomczyk w rozmowie z Piotrem Zarembą w Sieciach.
Opłaca się w Polsce być dramaturgiem? Wojciech Tomczyk: Nie jestem dramaturgiem, czyli facetem, który montuje kolaże - scenariusze wyrobów teatropodobnych. Jestem dramatopisarzem, czyli piszę sztuki teatralne. Dla teatru, a ostatnio już właściwie tylko dla Teatru Telewizji. To się nie opłaca. Ale pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Pański "Marszalek" miał prawie milion widzów. Trudno tu mówić o braku kontaktu z publicznością. Na festiwalu Dwa Teatry w Sopocie Mariusz Bonaszewski, który grał tam Piłsudskiego, rzucił w pana kierunku: "Panie Wojtku, dobrze mi się mówiło pana tekstem". - Dyrektorzy teatrów nie objawiają jednak zainteresowania moją twórczością. Pozostaje Teatr Telewizji, skądinąd mający duży zasięg. "Teologia Polityczna" chce wydać cztery pana kluczowe sztuki, prowadzona jest w tej intencji zbiórka. Jaki był klucz ich doboru? - To są cztery sztuki o polskim losie ostatnich kilkudziesięciu lat. Najszerzej pojęta współ