"Hamlet" Williama Shakespeare'a w reż. Michała Kotańskiego w Teatrze Telewizji. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.
Obejrzałem dwukrotnie - raz w Sali Projekcyjnej TVP, w takiej rozdzielczości, że było widać równo przyciętą skórkę na paznokciu aktora, w komfortowych warunkach, bez zakłóceń z zewnątrz, w skupieniu. No ale tak się przecież telewizji w domu nie ogląda, prawda? Z ekranu wielkie monologi, a tu ktoś zadzwoni, coś rezonuje, wstać trzeba do kuchni po herbatę bo zabrakło itd. Ciekaw byłem zatem, jak ten Hamlet do mnie przemówi z pozycji sofy w dużym pokoju, zobaczyłem zatem powtórnie, w przekazie docelowym że się tak wyrażę, i to były dwa trochę różne spektakle. W obu jednak "przebiegach" zwróciłem uwagę na to samo - w telewizji jest to naprawdę najważniejsze, otóż - po prostu - świetnie się to przedstawienie oglądało. Dynamiczny, niemal teledyskowy montaż, gwiazdorska obsada i - na szczęście nie osadzono akcji ani dziś, ani wtedy. Czemu zatem się przyglądamy w tym duńskim no-timelandzie? Temu np., że mamy prawo nie wybaczać, także n