"Biedermann i podpalacze" w reż. Krzysztofa Babickigo w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Łukasz Kaczyński w Polsce Dzienniku Łódzkim.
"W naszej inscenizacji nie chcemy na siłę umiejscawiać wydarzeń w Polsce, bo uważam, że ten tekst jest ponadczasowy" mówił o spektaklu "Biedermann i podpalacze" Maksa Frischa jego reżyser Krzysztof Babicki. Jak pomyślał, tak zrobił. O ponadczasowości przekonuje m.in. stanowiący część scenografii landszaftowy fotomontaż Pałacu Kultury i Nauki, Big Bena i Wieży Eiffla zderzonych z bliżej nieokreślonym architektonicznym bąblem, kojarzącym się z galerią handlową. A dalej jest już tylko gorzej. To, co zaproponował Babicki, przyprawia o ból zębów. Z przewrotnego, katastroficznego dramatu Frischa o bierności wobec zła powstał zakalec - wątła fabułka wypełniona mało rozkoszną bieganiną postaci, której motywów trudno się domyśleć. Bo głównie na wchodzeniu za i wychodzeniu zza scenografii skupiają się aktorzy. A wskazanie im kierunków, ku którym mają w samozadowoleniu hasać, czy ustawienie punktowego oświetlenia, to jeszcze nie insc