Jeśli Teatr Telewizji ma przyciągnąć większe grono odbiorców, powinien być bardziej różnorodny. Obok poruszania tematów historycznych potrzeba artystycznych poszukiwań. Nie może też zabraknąć klasyki - pisze Szymon Babuchowski w Gościu Niedzielnym.
Nudny, pretensjonalny, papierowy - tak w skrócie dałoby się opisać spektakl "Fryderyk" w reżyserii Agnieszki Lipiec-Wróbel [na zdjęciu], który zainaugurował nowy sezon Teatru Telewizji. "Fryderyk" jest modelowym wręcz obrazem tego, jak spektakle przeznaczone na szklany ekran nie powinny wyglądać. Czy Telewizja Polska znajdzie pomysł, by ożywić piękną tradycję własnego teatru? Klapa zamiast klamry Punkt wyjścia wydawał się dobry: mało jeszcze znany Chopin przybywa do Paryża i próbuje wejść na salony, zmagając się zarówno z zawiścią konkurentów, jak i z własnymi problemami - chorobą, depresją, poczuciem winy z powodu opuszczenia ojczyzny w trudnym momencie. Tyle że ów osobisty dramat, zamiast budować napięcie, staje się na ekranie budulcem jakiejś dziwnej, onirycznej magmy, której widz ma dość już po kilkunastu minutach. Nie ratują tej sytuacji świetni aktorzy, bo to, co mają do zagrania, nie pozwala im rozwinąć skrzydeł. Przegada