ZACZĄŁ się twórczy ferment przed trzema laty: ówczesny Teatr Wojska Polskiego podjął próbę antytradycyjnego pokazania "Wesela" - jako pamfletu politycznego, pamfletu od pierwszej sceny do ostatniej. Bez wonnych kadzideł, bez celebrowania. Próbę pokazania dzieła spiętrzonego od ironii. W dwa lata później wrocławski teatr odważył się wystawić dotychczas "świętą" i "celebrowaną" jak msza narodowa "Warszawiankę" - bez dworku szlacheckiego, bez ckliwego sentymentalizmu, a z zaprawionym tragiczną goryczą obrazem hohaterszczyzny, brawurowej i na pokaz, obrazem szlachetnego, romantycznego, ale pustego i co najważniejsze kosztownego gestu. Wrocławski teatr ukazał w tej inscenizacji bolesny i krwawy w naszej historii dramat wykrwawiania się, na który naród nasz lekkomyślnie niejednokrotnie dawał się wieść i był niejednokrotnie przez swych romantycznych przywódców skazywany. Na głowę śmiałych inscenizatorów posypały się wówczas gromy "świętego
Tytuł oryginalny
Teatr swój widzę buntowniczy...
Źródło:
Materiał nadesłany
Żołnierz Wolności nr 63