- Bydgoszcz jest moją ziemią obiecaną. Jako dyrektor zostawiłem tam kawałek siebie. Jednak teraz bardzo mi zależy, żeby nie powielać schematów i dać Powszechnemu, dać Warszawie coś, czego potrzebuje - mówi Paweł Łysak. - Tear powinien działać w sposób społecznie użyteczny. Stawiać pytania, podejmować ryzyko nazywania pewnych tematów, polemizowania z tymi tematami, edukowania - dodaje Paweł Sztarbowski. Z nowymi dyrektorami Teatru Powszechnego w Warszawie rozmawia Atek Gruszczyński w dwutygodniku.com
AREK GRUSZCZYŃSKI: Co to znaczy powszechny? PAWEŁ ŁYSAK: Zajmujący się sprawami wszystkich. Wszystkich? PŁ: Dobre pytanie. Należałoby wyjść od pytań o społeczeństwo i wspólnotę - kto do niej należy i jaką rolę ma do odegrania sztuka i teatr. Na te kwestie można odpowiedzieć z różnych punktów widzenia. Z perspektywy społeczno-ekonomicznej przymiotnik "wszyscy" oznacza po prostu podatników. Można również mówić o ludziach nieobecnych, z jakiegoś powodu wykluczonych z procesów kultury. Jak chcecie tę zawartą w nazwie "powszechność" realizować w programie? PAWEŁ SZTARBOWSKI: Powinien być to teatr otwarty na bardzo różnych widzów - jednych przyciągający ciekawą ofertą repertuarową, a innych - szczególnie tych, których nie stać na bilet - szeroko rozumianymi projektami edukacyjnymi, warsztatowymi, imprezami niebiletowanymi. Aby dotrzeć do tej drugiej grupy, chcemy rozpocząć współpracę z różnymi instytucjami i organizacjami