Muzyka, taniec, śpiew stały u narodzin teatru i odtąd mu wiernie towarzyszą, nawet wówczas, gdy dramat odwracał się od muzyki i wyrzekał się z nią kontaktów. Dzisiaj powiązania tekstu dramatycznego z muzyką są zazwyczaj ścisłe, wystarczy wymienić inwazję musicali, "śpiewanego" Szekspira czy Shawa, a z drugiej strony udramatycznianie oper, czyli tych widowisk, w których libretto jest najmniej ważne. U nas sezon bieżący stanął od początku pod znakiem przedstawień muzycznych czy muzykujących, prezentowanych obficiej niż w latach ubiegłych. Na przykład w Warszawie po obu stronach Wisły pojawiły się zaraz u progu sezonu widowiska muzyczne, rywalizujące dość skutecznie z teatrem Gombrowicza czy Różewicza. Od Śródmieścia do Pragi, od Żoliborza po Mokotów pojawiają się coraz to nowe spektakle śpiewno-muzyczne, którym początek dał "Kram z piosenkami" w Komedii i "Muzyka-Radwan" w Teatrze Powszechnym. Nawet Teatr Rzeczypospolitej uległ wezbra
Źródło:
Materiał nadesłany
"Perspektywy" nr 3