Zacznijmy od tego, że bardzo mi się spodobała publiczność wrocławska. Nauczyciel, który w dyskusji po premierze (innej sztuki) mówi: "piękny tekst, świetny spektakl ale, przepraszam, moja, nasza wiedza o sprawach tu przedstawionych jest większa"... Uczniowie, którzy, nie speszeni autorytetem wychowawcy, wykładają swoje kontrracje szeroko i w przyzwoitej polszczyźnie. Utalentowany widz, to skarb dla teatru. Tym młodym trzeba jednak jeszcze wyjaśnić, że wrażliwość to mało: w teatrze trzeba jeszcze myśleć. Pysznić się wrażliwością? Hm... Istnieje nawet faryzeuszostwo wrażliwości. Niepoczytalny "myśliwy" postrzelił psa. Dzieci psa odratowały. Pisano o tym. Wobec czego ,.myśliwy" odegrał się: zabił tego psa-kalekę, strzelając o dwa kroki od dzieciaków! I znów posypały się artykuły - dowodzące głębokiej wrażliwości autorów. Gdy Zola powiedział swoje słynne "Oskarżam!" w sprawie Dreyfusa, zatrząsł
Tytuł oryginalny
Teatr Różewicza - Jest? Będzie?
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie Nr 49