- Teatr jest stworzony, żeby mówić o człowieku i to są w gruncie rzeczy tematy i problemy niezmienne, które teatr od początku porusza: narodziny i śmierć oraz miłość i nienawiść w nieskończonych konfiguracjach. Mam wrażenie, że młodych reżyserów często zagadnienie człowieka nic obchodzi. Są zajęci samymi sobą. Uczestniczą w jakimś nieustannym konkursie na sposoby i oryginalne środki. To jest złudzenie, bo wszystko już było - mówi JAN PESZEK.
Prawie pól wieku temu, w roku 1966, debiutował pan na profesjonalnej scenie. Co jest powodem, że dziś - mówił pan o tym podczas spotkania ze studentami w Opolu - nie czuje się w teatrze u siebie? - Ponieważ odnoszę niejasne wrażenie, że młode pokolenie, rzecz jasna z chlubnymi wyjątkami, chcąc za wszelką cenę nadążyć za tym, co przynosi rzeczywistość i wszystkie osiągnięcia cywilizacyjne, zaczyna odchodzić od głębszej refleksji. Młodzi ludzie mają oczywiście prawo wyrażać swoje emocje i opinie, ale obserwuję, że one są powierzchowne. Im wydaje się często, że wystarczy zająć się jakimś tematem, bez jego zgłębiania Nie za bardzo przejmują się koniecznością gruntownego przygotowania do tego, co chcą wyrazić. Takie zjawiska jak internet - mówiłem o tym na spotkaniu w Collegium Maius - spłycają możliwość refleksji nad światem, w którym żyjemy, i nad człowiekiem. Stosując za wszelką cenę współczesne techniczne osiągnięcia za