- W wypadku adaptacji dzieła prozatorskiego prawie zawsze trzeba dopisać nieistniejące w oryginale sytuacje, dialogi. Nie oznacza to jednak automatycznie sprzeniewierzenia autorowi. I wydaje mi się, że nie można wykluczyć podobnej sytuacji w wypadku dzieła dramatycznego. Reżyser coś zmienia, niekiedy dopisuje, ale podąża często za autorem, który tu i teraz może zrobiłby to samo - mówi Bartosz Zaczykiewicz w Gazecie Wyborczej - Opole.
Dorota Wodecka-Lasota: Po krakowskiej premierze "Snu nocy letniej" Mai Kleczewskiej, której "Makbet" zrealizowany w opolskim teatrze został okrzyknięty wydarzeniem, rozgorzała dyskusja, czy reżyser może pracować z tekstem bez żadnych ograniczeń. Bartosz Zaczykiewicz, reżyser, dyrektor Teatru im. Jana Kochanowskiego i tegoroczny laureat nagrody im. Leona Schillera: Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć. Tym bardziej że to, co wolno autorowi, nie jest stanem danym raz na zawsze, ale jak pokazuje historia, jest stanem, który się zmienia. Odwołam się do przykładu znanego pewnie współczesnym. W filmie "Zakochany Szekspir" jest scena, w której schemat akcji do "Romea i Julii" dyktuje Szekspirowi Marlowe. Dziś tenże Marlowe podałby go za wykorzystanie jego pomysłu do sądu. W dzisiejszym zrozumieniu prawa Szekspir naruszyłby dobra osobiste Marlowe'a. Ale w ich czasach - i także późniejszych - przerabianie cudzych tematów nie tylko nie było źle widziane, al