- W teatrze zawsze rozmawia się o podstawowych pytaniach, może tylko w inny sposób, z użyciem innej ekspresji. My odczytujemy ślady całunu. Interesuje nas ta sekunda, o której wiemy, że wtedy nastąpiło owo nadpalenie prześcieradła przez akt zmartwychwstania i tam odbił się wizerunek męki, bólu, ofiary... wszystkiego - mówi reżyser JANUSZ WIŚNIEWSKI przed premierą spektaklu "Lobotomobil" w Teatrze Nowym w Poznaniu.
Z Januszem Wiśniewskim [na zdjęciu], twórcą spektaklu "Lobotomobil", rozmawia Stefan Drajewski: Spektakl, którego premiera odbędzie się w sobotę, miał pierwotnie inny tytuł. - To prawda. Najśmieszniejszy brzmiał: "Patos jednorazowości ludzkiego istnienia". Przyjaciele zabronili mi jednak posługiwania się nim. Od początku traktowałem go jako swego rodzaju tytuł etapu pracy, jako notatkę dla pamięci. To jest podarunek od losu, móc w ten sposób pracować, że chodzisz po krajobrazach bardzo szerokich, literatury i sztuki, i po drodze zbierasz różne wspaniałe rzeczy. Podczas prób nagadaliście się bardzo dużo. O czym chcecie rozmawiać z publicznością? - W teatrze zawsze rozmawia się o podstawowych pytaniach, może tylko w inny sposób, z użyciem innej ekspresji. My odczytujemy ślady całunu. Interesuje nas ta sekunda, o której wiemy, że wtedy nastąpiło owo nadpalenie prześcieradła przez akt zmartwychwstania i tam odbił się wizerunek mę