Konflikt wokół zmiany kierownictwa wrocławskiej sceny - zamiast cichnąć - zyskuje na sile. Aktorzy mówią o zamachu na demokrację, ale de facto chodzi o kierunek ideowy instytucji, która do tej pory patrzyła mocno w lewo - pisze Agnieszka Niewińska w tygodniku Do Rzeczy.
Niemy protest, rozrzucane na widowni ulotki i odczytane w dwóch językach oświadczenie o tym, że Teatr Polski we Wrocławiu jest w dramatycznej sytuacji, że urzędnicy wespół z nowo powołanym dyrektorem niszczą na oczach widzów zespół aktorów, a wyczekiwanej premiery "Procesu" Kafki w reż. Krystiana Lupy nie będzie. Tak ostatnio kończą się spektakle w Teatrze Polskim. Rafał Węgrzyniak, krytyk teatralny, przyznaje, że protesty aktorów Teatru Polskiego śledzi z narastającą konsternacją. - To zachowania bez precedensu w historii teatru. Aktorzy wychodzą do ukłonów z zaklejonymi taśmą ustami, choć nikt ich przecież nie cenzuruje. Grają przedstawienia w niezmienionym kształcie, najwyżej dodając kwestie nawiązujące do ich obecnej sytuacji - uważa. ZŁOTE JAJA I WIELKIE DŁUGI Burza wokół Teatru Polskiego we Wrocławiu nie ustaje niemal od roku. Wówczas głośno zrobiło się o spektaklu "Śmierć i dziewczyna" [na zdjęciu], do którego zaangaż