Czy warszawskie przedstawienie "Namiestnika" Rolfa Hochhutha jest teatrem politycznym? Pytanie jest ważne i ma bynajmniej nie retoryczny charakter. Chcielibyśmy bowiem wiedzieć, co Dejmek zyskał wprowadzając na scenę Teatru Narodowego głośną, ale przecież mierną literacko i teatralnie sztukę dramatopisarza niemieckiego. Bo zapłacił za tę premierę wysoką cenę. Trudno sądzić, aby nie zdawał sobie od początku sprawy z tego, że Hochhuth rangą artystyczną dorównuje co najwyżej Remarque'owi. Walczył jednak uparcie o tę pozycję i - trzeba przyznać - zachował się do końca lojalnie. Przyjął tę literaturę z pełnym dobrodziejstwem inwentarza, z jej ubogą filozofijką odkupienia indywidualnego grzechów wojennych Watykanu, z jej płaską dosłownością, reportażową powierzchownością i tendencyjną jednostronnością, dającą się usprawiedliwić jedynie pasją autora, który chce być raczej prokuratorem niż beznamiętnym animatorem dramatu dwóch rac
Tytuł oryginalny
Teatr polityczny
Źródło:
Materiał nadesłany
Współczesność nr 9