Są aż dwa powody, dla których "Magia grzechu" Pedro Calderona de la Barca, wystawiona w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, przejdzie do historii teatru polskiego. Pierwszym jest to, że premierę prasową w stosunku do premiery premierowej udało się odwlec o ponad sześć tygodni, co zresztą zemściło się nieprzyjemnie na reżyserze i spektakl stracił tempo oraz wywietrzały z niego wszelkie emocje. Drugim, że w spektaklu tym dobre są wszystkie role kobiece i nie ma ani jednej dobrej roli męskiej, z wyjątkiem Lubieżności, którą gra mężczyzna-transwestyta, jako taki pozostający ponad płciowymi podziałami. Niestety innych powodów nie udało mi się znaleźć, chyba że nazwisko reżysera - Tadeusz Słobodzianek, które bez wątpienia jest już częścią księgi chwały teatru w Polsce, tym razem jednak jej wyjątkowo bladą kartą. "Magia grzechu" to jeden z najlepszych autos sacramentales Calderona, oparty na X księdze "Odysei" opowiadającej o
Tytuł oryginalny
Teatr pełen grzechu
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny, Kraków nr 21