Dyrektor Paweł Łysak postawił teatr na głowie. Jedni się burzą, inni biją brawo. Czy jest za co? Fakt, bydgoska scena dziś mocno akcentuje swoją obecność w przestrzeni miejskiej. Złośliwi żartują, że boją się otworzyć lodówkę, żeby nie wyskoczył z niej skądinąd sympatyczny dyrektor Łysak. Inni dodają, że teatr to nie salon figur woskowych, musi wychodzić na ulice - o Teatrze Polskim w Bydgoszczy piszą Katarzyna Kaczór (za) i Jarosław Jakubowski (przeciw) w Expressie Bydgoskim.
Za nami dwa projekty szefa sceny, który absolutnie nie chce nazywać siebie skandalistą. Na pierwszy ogień poszedł Szekspir, tuż za nim - Wyspiański. "Po co tyle żreć, Szekspir+" - pytali siebie i widzów realizatorzy spektaklu "Tymon Ateńczyk". Pytali malując foyer, podczas wykładów, na warsztatach, wreszcie zżerając kilka kilogramów jabłek i pomidorów w oknie wystawowym śródmiejskiej galerii. Punktem kulminacyjnym projektu był spektakl "Tymon Ateńczyk" w reżyserii Macieja Prusa. O spektaklu mówiło się jednak mniej niż o pomidorowej uczcie. Kolejny projekt dotykał patriotyzmu i nosił tytuł "Wiele ojczyzn, ojczyzna wielu Wyspiański+". W korowodzie imprez pojawił się koncert grupy Bayer Full. Publiczność zareagowała nań życzliwie. Tylko, czy rzeczywiście o to chodziło pomysłodawcom projektu? Najważniejsze miało być przedstawienie pt. "Powrót Odysa" Stanisława Wyspiańskiego. Recenzje po spektaklu każą przypuszczać, że więcej emocji wywo�