"Starucha" w reż. Igora Gorzkowskiego z Teatru Ochoty w Warszawie na Festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie. Pisze Waldemar Sulisz w Dzienniku Wschodnim.
To trudny spektakl. Bez akcji. Jednych zmusił do myślenia, innych do wychodzenia w trakcie. A jednak aktorzy kilka razy wychodzili do braw. Spektakl Teatru Ochoty powstał na bazie powieści napisanej w 1939 roku w Związku Radzieckim przez Daniła Charmsa, założyciela grupy artystycznej "Zrzeszenie Sztuki Realnej". Teatr absurdu był reakcją na stalinowską noc - w finale spektaklu "Starucha" do akcji wkracza oficer NKWD i zabiera kobietę (świetna Wiktoria Gorodeckaja) w nieznane. W biało czarnych dekoracjach sen przeplata się z jawą. Ktoś stoi w kolejce, ktoś kupuje parówki, ktoś je podgrzewa, ktoś (Adam Ferency) rozlewa wódkę. W miejscowym sklepie trup siedzi na kasie, nad wszystkim czuwa Starucha w czerni z zegarem bez wskazówek. Ktoś zapyta o godzinę, powie godzinę. Jeden potrafi stworzyć dziesięć myśli na miesiąc, drugi czeka na romantyczną miłość. Kiedy ją spotka, nie może napatrzyć się na pończochy wybranej. - Jakie ma pani długie nogi