MICHAŁ LENARCIŃSKI: "Brygada szlifierza Karhana", którą wyreżyserował Pan w łódzkim Teatrze Nowym, ma dziś pierwszy publiczny pokaz, w 59. rocznicę premiery inaugurującej działalność Teatru Nowego. W Łodzi zaczynał Pan w Teatrze imienia Jaracza. Ma Pan sentyment do tego teatru? REMIGIUSZ BRZYK: Naturalnie, ogromny. Mnie wyjątkowo dobrze pracuje się w Łodzi. Zdecydowanie najlepiej ze wszystkich miast, w których pracowałem. ML: Jak poczuł się Pan teraz w nowym "Nowym"? Można powiedzieć, że jest to Pana come-back do tego teatru, po kilku latach zawirowań, które były udziałem tej sceny. RB: Tak, o ile w przypadku "Jaracza" wracałem do miejsca, które znałem, które niewiele różniło się energetycznie, nie zmienili się ludzie, aktorzy, z którymi lubiłem pracować, w przypadku "Nowego" zmieniło się wszystko. To powrót na planetę, na której wybuchła bomba atomowa. Poza działem technicznym, ludźmi zaplecza teatralnego, zmieniło się wszys
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Łódzki" nr 264