Jesteśmy teatrem, który chętnie idzie na wojnę. Czy to z obyczajowością, czy z mieszczaństwem krakowskim. Warto poruszać takie tematy, bo Polska się zmienia, Wschód się zmienia, Europa się zmienia. Przyszedł kryzys - nawet nie finansowy - kryzys duchowości. Społeczeństwo europejskie się burzy, gniew powoduje, że ludzie wychodzą na ulicę, więc postanowiliśmy poruszyć temat gniewu w naszym teatrze - mówi Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego w Krakowie, reżyser "Gniewu dzieci".
Odważny z pana człowiek. - Dlaczego? Bez przesady. Wystawić spektakl o pedofilii kleru w "mieście stu kościołów" to akt odwagi. Dlaczego pan to sobie robi? Przecież można grzeczniej, spokojniej, wygodniej po prostu. - Spektakl o nadużywaniu władzy duchownych wobec dzieci, zszarganiu ich niewinności i czystości seksualnej to pierwszy taki temat w polskim teatrze. Żaden teatr do tej pory nie odważył się poruszyć problemu pedofilii księży. Odwaga, a raczej dowcip, rzeczywiście polega na tym, że realizujemy go w Krakowie, mieście miliona kościołów i miliona księży. Można więc określić nas jako szaleńców, z drugiej strony jest to temat niezmiernie ważny. Temat, na który przyszedł czas i w Polsce. To dobry czas. Właśnie teraz. Jak podeszliście do tematu? Czego się spodziewać po "Gniewie dzieci"? - Akcja dzieje się w sierocińcu, którym rządzą ksiądz i zakonnica. Na wizytację przyjeżdża biskup, który ma sprawdzić cudowne objawienie, j