NIEDAWNA sesja Klubu Krytyki Teatralnej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zapowiadała się jako bardzo pracowita; dziewięć spektakli w ciągu czterech dni... Okazało się potem, że spektakli było osiem - premiera teatralnej adaptacji "Pierścienia i róży" Williama Thackeraya, znanej zapewne wszystkim z lektur dzieciństwa - niedoszła do skutku.
Premiera ta - zapewne - odbędzie się później. Okazało się bowiem, że współreżyser - wspólnie z Janiną Bocheńską - Andrzej Rozhin, przestał właśnie być dyrektorem teatru Na zwolnione w ten sposób miejsce, wraca - po krótkim pobycie w Katowicach - poprzedni dyrektor, Krzysztof Rościszewski. Pozostaje, w przyszłości zreferować czytelnikom nowe olsztyńskie premiery. Na razie można komentować, jako sprawę już zamkniętą, dorobek teatru olsztyńskiego, za dyrekcji Andrzeja Rozhina. On sam przyporządkowuje się ciągle w swoich wystąpieniach do "młodych", do dorobku "kultury studenckiej". Robi to wrażenie ni to kokieterii - w dziedzinie towarzyskiej, ni to fałszywej skromności - w dziedzinie artystycznej. Wydaje się bowiem, że czas byłby wydorośleć. Poza tym i dorobek indywidualny Rozhina i dokonania teatru olsztyńskiego zasługują na potraktowanie w kategoriach całkiem dorosłych. Faktem jest, poza tym, że Rozhin zaprosił do współpracy młod