"Hamlet" i "Król Lear" Teatru Kolady z Jekaterynburga na XV Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.
Nikolai Kolyada jest uznawany teraz w Rosji za obrazoburcę, artystę kalającego świętości, czyli klasyczne wystawianie i rozumienie teatru rosyjskiego. Jego dezynwoltura nie mieści się w granicach, jakie są potrzebne do utrzymywania względnego porządku w upadającym na pewno społecznie państwie rosyjskim. Prowadzenie prywatnego Teatru Kolyady w Jekaterynburgu (mieście urodzenia Borysa Jelcyna i śmierci Polaków przetrzymywanych tam przez NKWD w latach II Wojny Światowej), czyli w azjatyckiej części Rosji, wiąże się z ostrą krytyką tych, którzy nie uznają swobody jako podstawy do tworzenia i odbioru teatru. Mamy zatem do czynienia z punktu wyjścia z sytuacją buntu, jaki wyrażać musi i wyraża ten artysta. Oba jego spektakle "Hamlet" i "Król Lear" [na zdjęciu] są przykładem złowieszczej i prześmiewczej przestrogi dla poważających się panować nad innymi. Oczywiście sam Szekspir mocno przyczynił się do tego, pisząc dzieła o ponadczasowych prawdach