Być może dzięki wspólnej dyrekcji Sławomira Pietrasa, gwiazdy przybywające (z reguły na jeden występ) do Warszawy, za niewiele większą gażę przybyłyby i do Poznania leżącego już bliżej Berlina, muzycznej i artystycznej metropolii europejskiej i światowej? - zastanawia się Wojciech Nentwig.
Te słowa Stanisława Wyspiańskiego zdają się towarzyszyć Sławomirowi Pietrasowi [na zdjęciu] od lat. Od 6 maja Sławomir Pietras znów jest podwójnym dyrektorem. Od ministra kultury odebrał nominację na stanowisko szefa Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie, które piastował poprzednio w latach 1991-1994. Czy i jaki jest sens łączenia takich funkcji w dwóch placówkach, w różnych miastach? - Myślę, że to dobre rozwiązanie - mówi Janusz Multarzyński, artysta fotografik, miłośnik opery, bywalec wszystkich polskich scen. - Pozwoli ono na współpracę teatrów, której bardzo w Polsce brakuje. Jeśli dyrektor Pietras wniesie lub zmodyfikuje niektóre swe pomysły, choćby festiwalowe Warszawa na tym zyska. - Takie łączenie stanowisk wydaje mi się niemożliwe - uważa Jacek Marczyński, publicysta i krytyk muzyczny "Rzeczpospolitej", znający dobrze realia polskich teatrów operowych. - Praca z ogromnym warszawskim zespołem jest zbyt absorbująca, a scen