Mówią, że nie przywiązują się do miejsca, nie przeraża ich wizja przeprowadzki. Ale czują, że do Rabki trafili nie przez przypadek. Są tu po coś - szkic o Marcie i Cezarym Skrockim, twórcach Teatru Chrząszcz.
Do Rabki trafili przypadkowo. Pokochali ją mocno, podobnie jak odkryty właśnie rodzinny ekumenizm. Gorąca herbata kusi tajemniczym aromatem goździków, cynamonu, czarnego bzu i ziół. Zdaje się, że wypełnia on pomieszczenie niczym kadzidła cerkiewne wnętrze. Skojarzenie jest tym bardziej słuszne, że za chwilę wigilijna opowieść przejdzie na ekumenię, a cerkiewny chór zdaje się wręcz słychać zza rzędu cienkich świec i kadzidlanych oparów. Ale nie jesteśmy w cerkwi i nie rozmawiam z batiuszką. To niewielki dom w Skomielnej Białej, a za stołem siedzą Marta i Czarek Skroccy. On z Olsztyna, ona z Białegostoku. Ona prawosławna, on katolik. On zawodowy aktor, ona plastyczka. Razem trzon teatru Chrząszcz w Trzcinie i przyjaznego maluchom Teatru Najnajowego. Miłość unoszona pod cerkiewnym sufitem Jest przedświąteczny wieczór, a nas unosi w niebo odrobina mistycyzmu. Choć jak zgodnie przekonują - nie są przesadnie religijni. Pewnie do słów o relig