"Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach" wg scenar. i w
reż. Michała Siegoczyńskiego z Teatru Miejskiego w Gliwicach w Teatrze Wielkim w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.
Trzy godziny i czterdzieści minut. Odważnie, szczególnie jeśli na jutro do roboty na szóstą. Tymczasem minęło niepostrzeżenie, oglądałem wciągnięty, to było jak podróż w czasie, te kostiumy, tę muzykę, Peweksy i polonezy, to wszystko pamiętam z dzieciństwa, a na polonezie to nawet robiłem prawo jazdy. A nie, sorka, to Fiat 125p był. No więc mamy opowieść o Zdzisławie Najmrodzkim, legendzie Gliwic. I choć jego historia jest faktycznie jak wzięta z filmu gangsterskiego, tutaj wydała mi się tylko pretekstem do wspólnej zabawy teatrem, jego umownością i możliwościami, ale i ograniczeniami, co było słodko ogrywane, np. przez fantastycznego p. Mariusza Galilejczyka w rolach m.in. i młodszego i starszego brata naszego bohatera. W ogóle wszyscy bohaterowie, z wyjątkiem ZN i jego matki, (w roli Zdzisława świetny Mariusz Ostrowski, wyraźnie lubiący swojego bohatera) wcielają się po kilka postaci, mogę sobie tylko wyobrazić, co się dzieje w gard