Komedja w 4 aktach Hen. Bernsteina.
Przed paru miesięcami widziałem ten utwór w Paryżu i idąc do teatru Małego byłem przygotowany ujrzeć dobrze mi znajomą sztukę, w intepretacji naszych artystów. Boże, co za naiwność! Zaraz po pierwszym akcie kupiłem afisz, chcąc się naocznie przekonać, że nie ulegam halucynacji i że to rzeczywiście jest ów "Samson", którego widziałem w "Gymnase". Sama sztuka wprawdzie nie świetna, ale oryginalna w pomyśle i efektownie zbudowana, jest jedną z tych, które po umiejętnem skreśleniu przydługich i powtarzających się w treści djalogów i przy dobrej grze aktorów, zyskuje sobie na pewien czas sympatję publiczności. Niestety, ani jednemu z tych warunków nie stało się zadość. Oprócz powierzchownego opracowania ról, co od pewnego czasu stało się chroniczną chorobą panów artystów teatru Małego, znać było także gorączkowy pośpiech reżyserji w przygotowaniu sztuki. W ogóle całe przedstawienie robiło wrażenie próby jeneralnej. Mieszano s