Teatr Wielki w Warszawie wystawił "Katarzynę Izmajłową" Dymitra Szostakowicza, w reżyserii Lwa Michajłowa, który był także twórcą moskiewskiego przedstawienia tej opery w roku 1962. Szostakowicz objawia się nam tu taki, jakiego znamy z najlepszych kart jego symfonii. Splot groteski i ponurego dramatu intrygujący w symfoniach Szostakowicza ma tu sceniczne uzasadnienie. W starannym przygotowaniu partytury pod batutą Antoniego Wicherka wszystko to zostało zaznaczone i muzyka Szostakowicza znów wywarła głębokie wrażenie. Reżyser Lew Michajłow wykorzystał maszynerię, wielkość i głębiej warszawskiej sceny, zapełnił ją tłumem może nawet za gęstym, jak na dramat w małym carskim miasteczku z opowiadania Mikołaja Leskowa, na którym osnute jest libretto. Soczyście podmalowane sceny rodzajowe, realizm typów i charakterów zaprawił akcentami satyrycznymi, wkomponował trochę symbolizmu. W partii bohaterki tytułowej występuje Hanna Rumowska-Machniko
Źródło:
Materiał nadesłany
"Kulisy" nr 41