- Teatr w ten zmienny czas stał się teatrem psychicznego i werbalnego ekshibicjonizmu. Stał się dziurką od klucza do drzwi sąsiada. Tak przypuszczalnie musiało się stać po różnych społecznych, politycznych i obyczajowych przeobrażeniach. Nie przepadam za tym - mówi warszawska aktorka ZOFIA KUCÓWNA.
Zbyt długo nie widzieliśmy jej na scenie. Teraz ZOFIA KUCÓWNA zagra w "Niebezpiecznych związkach" w warszawskiej Komedii. Premiera 9 maja. Pani rola w "Niebezpiecznych związkach" to kaprys? Zofia Kucówna: Może być kaprys. Stylowe kostiumy, eleganckie gesty, miłość, zdrady, burza namiętności, pokuta - w tym moja rola, maleńka, ale gustowna - więc dlaczego nie? Prawie 55 lat jest pani na scenie. Który z momentów życia zawodowego był najważniejszy? - Proszę jeszcze uzupełnić, że za kilka dni skończę 75 lat, od 20 lat uczę w Akademii Teatralnej, a od 40 mieszkam na Ujazdowie, w miejscu, w którym się urodziłam. Wszystkie momenty mojego życia były jakoś najważniejsze, ale z całą pewnością koroną ich były Teatr Narodowy i Mały. Lata 60. i 70. to przecież tłuste lata teatru pod względem artystycznym i frekwencyjnym. "Wesele" 500 razy, "Hamlet" coś około 300, "Miesiąc na wsi" Turgieniewa dobrze ponad 300, a inne przedstawienia nigdy poniżej