- W "Garderobianym", granym obecnie w Teatrze Powszechnym, obnaża pan w roli Sira dusze aktora, w której artysta sąsiaduje z kabotynem... - Nie ja wymyśliłem tę postać, tylko pan Ronald Harwood, który zresztą swego czasu był i aktorem, i garderobianym, i pewnie dlatego udało mu się dotknąć prawdy o zakulisowym życiu teatru i aktorów. Nie odczuwam specjalnej psychicznej wspólnoty z tą postacią, choć przyznaję - mam podobny stosunek do pracy. Moim zamiarem wcale nie było obnażanie i wyszydzanie rysów kabotyństwa starego aktora, ale raczej ukazanie, że pod całym sztafażem ułomności, obsesji, śmiesznostek i zawiści - niewykluczone, że wynikających z faktu uprawiania tego zawodu - kryje się człowiek, który wspaniale rozumie potrzeby i sens aktorstwa, teatru w ogóle. Egotyzm i nietolerancja bywa ceną, jaką się płaci za ambicje i lojalność wobec zawodu, który może nie jest najcięższy, ale wymaga jedna
Tytuł oryginalny
Teatr jedyną moją siłą
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy