Dorota Stalińska, Jan Peszek, Krystyna Janda, Bronisław Wrocławski - z monodramem zmagają się mistrzowie, ale na tę ryzykowną scenę przychodzą też nowi adepci - pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Kilka miesięcy temu w warszawskim klubie Chłodna 25 ruszył Teatr Chłodnica, którego szef artystyczny Rafał Rutkowski sprawdził się wcześniej w stand-up comedy Michała Walczaka "Ojciec polski". Pierwsza polska komedia na stojaka musiała stoczyć walkę z paskudną opinią, jaką temu gatunkowi wyrobił Canal+, który od lat, z godnym lepszej sprawy uporem produkuje monologi w drugim gatunku, mające uchodzić za wzorzec nowoczesnej rozrywki. Rutkowski nie rusza jednak w teren dziewiczy, one man show ma bowiem w Polsce swego koryfeusza w Bronisławie Wrocławskim, mistrzowsko interpretującym scenariusze Erica Bogosiana, i chrzestnego w Emilianie Kamińskim, od dawna prezentującym spektakl "W obronie jaskiniowca". Czy to jest stand-up comedy, czy one man show, konia z rzędem temu, kto rozstrzygnie. W polskiej tradycji to po prostu monodramy komediowe, nastawione na bezpośredni kontakt z publicznością, a takie scenariusze pisze od lat sławny kompozytor i dramaturg Bogusł