Od czasu, kiedy w foyer wiedeńskiego MQ [Dzielnicy Muzealnej] przypadkowo spotkałem pewnego eksperta z Warszawy, a ten na dzień dobry zapytał, czy przed jego przyjazdem na festiwal były jakieś skandale, wiem, że i ten aspekt teatralnej rzeczywistości należy do katalogu zagadnień, jakie obowiązują w festiwalowym reportażu. W tym roku obejrzeliśmy co prawda wiele arcyciekawych przedstawień, ale skandale nie były nam dane - Jan Niedziela recenzuje w Teatrze Wiener Festwochen (14 maja - 20 czerwca).
Warto chyba jednak wspomnieć o chwili szczerości, na jaką pozwolił sobie od dłuższego już czasu walczący z rakiem Christoph Schlingensief. Wyznając w swoim spektaklu Via Intolleranza II, że choroba nowotworowa otworzyła mu oczy, publicznie nawymyślał dyrektorowi naczelnemu festiwalu Lucowi Bondy'emu oraz dorocznemu gościowi Frankowi Castorfowi. Stwierdził, że obaj przykleili się do dyrektorskich stołków, zamawiają u siebie po znajomości inscenizacje, a Bondy jest przyjaźnie nastawiony do ludzi tylko w swoich spektaklach, bo prywatnie nie potrafi się nawet odkłonić. Schorowany reżyser przyznał w końcu, że sam jest nie mniej zepsuty niż Luc i Frank. Wypowiedź ta jest o tyle ciekawa, że w prasie austriackiej coraz częściej pojawiają się krytyczne głosy dotyczące dyrektorskiego triumwiratu kierującego Wiener Festwochen. Ponieważ niemal cały program wypełnił w tym roku teatr dramatyczny, za którego dobór odpowiedzialna jest dramaturg Stefanie